Sprawa wygląda tak:
Wracam sobie z koleżanką normalnie ze szkoły. Przed nami idzie grupka chłopaków. Dwóch jedzie na jednym rowerze. No i my idziemy, a chłopaki (ci na rowerze):
- Cześć Karolinka! Odprowadzić cię do domu?
My najpierw się śmiejemy, wyprzedzamy ich, oni za nami, coś zaczynają pie***lić. My wiejemy. I Dawid (taki jeden):
- Mogę wpaść do ciebie o dziewiątej?
- Kiedy?
- Dziś? Do łóżka pójdziemy.
A ja zwiałam, dosłownie. Oni nas wyprzedzili.
Jesteśmy na krzyżówce, dalej sklepik. A oni pod sklepikiem. I znów jakieś głupawe teksty typu "Chodź, to ci wyliżemy" i tak dalej.. Aż mi się słabo zrobiło i zwiałam do domu.